Ciotki rzuciły się na majątek

Krzysztof S. był kawalerem. Chorował na padaczkę. Nie miał nikogo bliskiego, bo rodziców i brata dawno pochował. W pierwszy majowy weekend ludzie znaleźli jego ciało w rowie melioracyjnym, a już kilka godzin później zjawiły się obie jego ciotki. Wzięły na siebie organizację pogrzebu i podział majątku.

Kobiety pochowały siostrzeńca i zaraz ogłosiły w lokalnej prasie przetarg na dwie klacze. To było przykre, kiedy zobaczyliśmy, jak nagle przypomniała sobie o Krzysztofie rodzina. Szkoda, że już po jego śmierci. Bo gdzie były te ciotki, jak on chorował, albo jak były święta? Wstyd mówi oburzona mieszkanka Dębowej Kłody.

CIOTKOM SIĘ NIE NALEŻY

W dniu, kiedy odnaleziono zwłoki Krzysztofa, wójt wyznaczył sąsiada, żeby się zajął gospodarstwem, a w szczególności żywym inwentarzem, do momentu załatwienia spraw spadkowych. Dosłownie cztery godziny później w Dębowej Kłodzie zjawiły się dwie ciotki zmarłego. Mówiły, że chcą się zająć pogrzebem opowiada wójt Henryk Czech.
Prawo do organizacji pogrzebu ma w pierwszej kolejności rodzina, dlatego kobiety załatwiły wszystkie formalności i pochowały siostrzeńca. Szybko ogłosiły w prasie przetarg na dwie klacze, a jego termin ustaliły na 13 maja. Trzynastka okazała się pechowa, bo wójt wstrzymał przetarg. W świetle prawa żadna z ciotek nie mogła być spadkobierczynią majątku siostrzeńca.
Dostałem pilne pismo z parczewskiej prokuratury, żeby zabezpieczyć majątek zmarłego, bo postępowanie spadkowe jeszcze się nie zakończyło, a z informacji, jakie posiada prokuratura od innego członka rodziny zmarłego, dalsza rodzina zmarłego już podjęła kroki zmierzające do podziału majątku. Chodzi tu o sprzedaż koni tłumaczy Czech. W takich przypadkach sygnalizujemy odpowiednim instytucjom, w tym przypadku wójtowi gminy, żeby zabezpieczył majątek do momentu wyjaśnienia sprawy tłumaczy Urszula Szymańska, prokurator rejonowy w Parczewie.
Wójt ustalił z radcą prawnym, że majątek nie należy się żadnej z ciotek. Bo to jest linia rodzinna boczna tłumaczy wójt. W linii prostej, czyli np. dziadkowi, ojcu, synowi, wnukowi czy nawet prawnukowi, majątek się należy. Ciotkom już nie. Dlatego najprawdopodobniej to, co zostawił po sobie zmarły, przejdzie na skarb państwa, w tym przypadku gminy. Sam byłem zaskoczony tą sytuacją, bo nigdy z podobną nie miałem do czynienia.

PRZYSZEDŁ NAS NAGRYWAĆ

W obecności ciotek i pracowników gminy wójt zabezpieczył gospodarstwo. Spisany został protokół. Wójt wyznaczył osobę do opiekowania się żywym inwentarzem i sprawowania nadzoru nad posesją. Teraz musi wystąpić do sądu o przekazanie spadku na rzecz gminy.
Ciotki wiedzą, jaka jest sytuacja. Po prawomocnym wyroku sądu gmina ogłosi przetarg na sprzedaż posesji. Wcześniej chcemy ogłosić przetarg na sprzedaż dwóch klaczy, a pieniądze wpłacimy na oddzielne konto. Jeżeli w międzyczasie znalazłby się jakiś spadkobierca, kwota z przetargu w całości zostanie mu przekazana zapewnia Czech.
Dwie starsze panie, ciotki zmarłego, nie chciały rozmawiać ze Słowem. Nie mów nic, przyszedł nagrywać mówiła jedna do drugiej, widząc naszego dziennikarza. Z wójtem mamy do czynienia, nie z panem skwitowała. W tym momencie dziennikarz został obrzucony groźnymi spojrzeniami i niecenzuralnymi słowami.

PEWNO ZŁAPAŁA GO PADACZKA

Sąsiedzi zmarłego gospodarza są wstrząśnięci i oburzeni postawą ciotek.
One ani ciasta nie przywiozły na święta, ani się opłatkiem z nim nie połamały. Wtedy to był dla nich biedny. Teraz, po jego śmierci, nagle sobie przypomniały, że miały siostrzeńca. Przecież to dwie siostry jego matki. Wstyd. Krzysztof sam wybudował rodzicom i swemu bratu pomnik. Nie miał nikogo mówi mieszkanka Dębowej Kłody.
Dobry był z niego człowiek. Grzeczny wtrąca inna kobieta. Pracował, miał koniki, trochę łąk. Z tego żył. Nikt nie powie, że pił. Taki posłuszny był- Na pewno złapała go padaczka. Może sprawdzał trawę dla koni, wpadł do rowu i się utopił. Jego sąsiadka mówiła mi, że on żałował pieniędzy na leki dla siebie. Podobno nieraz do niego krzyczała, żeby wykupił. Policjant się nim opiekował. Gdyby nie on, Krzysztof może już dawno by umarł - dodaje kolejny mieszkaniec wsi.
Policjant, o którym mówią mieszkańcy Dębowej Kłody, to Krzysztof Uziak. Codziennie zaglądał do Krzysztofa, pytał o zdrowie i sprawdzał, czy w czasie choroby ma co jeść. - Przez sześć lat pomagałem temu człowiekowi. Żadnej rodziny przez te lata nie było. Nigdy. Ja woziłem go do szpitala, ja przywoziłem. Tak było przez sześć lat - mówi z żalem policjant.
Gospodarstwo na razie zostaje pod opieką gminy. Z wypowiedzi ciotek wynika, że o spadek będą walczyły do ostatniej szansy.

Janusz Włodarczyk, źródło: Słowo Podlasia

Komentarze

Wiecie jak są jakieś wątpliwości co do majątku, to warto byłoby przykładowo zgłosić się do firmy http://jakispadek.pl/ i ona pozyska wszelkie niezbędne informacje dotyczące osoby zmarłej, jak i jej spadku. Możecie z ich pomocą sprawdzić również testament itd.