Refleksja nad filmem Niebieski K. Kieślowskiego i K. Piesiewicza

8 posts / 0 new
Ostatni wpis
Pan z cynamonu
Refleksja nad filmem Niebieski K. Kieślowskiego i K. Piesiewicza

Życie nie jest koniecznością, żeglowanie jest koniecznością”

słowa przypisywanie Pompejuszowi.

Film zaczyna się od tragicznych zdarzeń w których trudno dostrzec elementy wolności i wyboru. Śmierć najbliższych, tragiczny wypadek stawiający człowieka w obliczu niebywałego cierpienia , trudności zaakceptowania i pogodzenia się ze śmiercią najbliższych. Tragedia raczej zapędza człowieka w ślepy zaułek ponieważ pozostawia go bez odpowiedzi na pytanie Dlaczego tak się stało?. Dlaczego mnie to spotkało?.

Julie próbuje odebrać sobie życie gdyż dalsza egzystencja wydaje się niemożliwa. Upada jej cały świat. W takich sytuacjach człowiek chciałby przestać istnieć, zapaść się po ziemię. Julie nie godzi się ze śmiercią rodziny. Życie nie ma dla niej sensu po utracie najbliższych. Próbuje popełnić samobójstwo przez połknięcie proszków.

Przerywa oglądanie uroczystości pogrzebowej gdyż ból po stracie jest tak silny iż jest prawie niemożliwy do przeżycia. Łatwiejsza wydaje się w takiej okoliczności perspektywa odebrania sobie życia niż przeżywania śmierci ukochanych.

Marii która szlocha odzwierciedla stan bohaterki, przeżywa to wszystko co Julie z siebie wypiera, z czym nie jest w stanie się jeszcze zmierzyć, od czego ucieka.

Pozbywa się wszystkiego co kojarzy jej się z przeszłością rodziną. Postanawia sprzedać dom, wyrzuca do śmieci szkice skomponowanej muzyki męża Ucieka od bólu, przeszłości i wspomnień. Zostawia na pamiątka tylko niebieski żylandor z którym ewidentnie trudno się bohaterce rozstać.

Julie odwraca się od życia. Co smutne i przykre zamazuje w pamięci , chce zapomnieć. Stara się ograniczyć swoje istnienie do izolacji w czterech ścianach. Do zaspokajania najbardziej podstawowych biologicznych potrzeb. Wybiera ucieczkę od wyboru. Ucieczka od wyboru też jest wyborem. Wyborem nie wybierania specjalnie niczego.

Wyborem zredukowania egzystencji do podstawowych potrzeb: schronienia, jedzenia, dachu nad głową. Wyborem niepodejmowania dalszych prób, wyzwań i ryzyka. Wyborem nie planowania dalszej przyszłości, wyborem pustego trwania. Julie po tragedii decyduje się na „wyczarowanie” dla siebie takiego właśnie miejsca w świecie.

Usiłuje ograniczyć swoje życie do roli organizmu, zabić w sobie uczucia, wrażliwość, miękkość, czułość, delikatność.

Przesypia się z przyjacielem męża. Mam wrażenie że pcha ją do tego czynu również własna samotność. Najzwyczajniej w świecie tęskni za intymnością i bliskością, jest głodna uczuć. Potrzebuje ciepła co odzwierciedla nagłe, zamaszyste i łapczywe zjadanie lizaka. Z drugiej strony chce uzmysłowić Olivierowi (zapewne też i samej sobie) że nie różni się specjalnie od innych kobiet. Tak jak każda. Jak wszystkie, kaszle, poci się i bolą ją zęby. Właściwie to niema w niej nic niezwykłego i nie warto za nią tęsknić. Stara się przynieść mężczyźnie rozczarowanie. Obdarować go przekonaniem ku przestrodze że nie watro angażować się w związek z drugim człowiekiem. Nie ma sensu w intymnych relacjach szukać spełnienia i szczęścia a jeśli nawet tam znalezione, to ulotnie i zwinnie potrafi wymknąć się przy jednym niezależnym od ludzkiej woli geście losu w błysku chwili krótkiej. A skoro się wymyka to nietrwałe, złudne i ulotne. Tak jak w jednej ulotnej sekundzie skończyło się dla Julie życie męża i córki. Bardzo ich kochała. Zawiodła i rozczarowała się. To doświadczenie uzmysłowiło jej że lepiej nie angażować się w miłość. Że nie opłaca się kochać. Że nie warto. Za dużo kosztuje. Lepiej jest zatrzasnąć za miłością serce i nie szukać więcej. Tak jest bezpieczniej i prościej.

W następnej scenie bohaterka kaleczy dłoń o mór, zapewne niebywale cierpi. Dłoń krwawi o jej stanie ducha. Czerwone krople krwi są wymową bólu. Julie potrzebuje pozbyć się go, wyrzucić z wewnątrz na zewnątrz, w sobie ma go w nadmiarze, już tam się nie mieści ,to za dużo jak na jedno wrażliwe czujące serce które doświadczyło cierpienia grubo ponad jego miarę. Za wielki to ciężar jak na jedną do cna czującą kobietę.

Najdelikatniejsza pokrzywdzona subtelna i ckliwa część daje o sobie znać w akcie autoagresji. To od niej stara się uciec Julie. Zabić ją w sobie po to by zapomnieć jak to jest czuć, bo głęboko czuć to zaangażować się, to cierpieć głęboko, to utracić.

Chłopak przynosi znaleziony w miejscu wypadku krzyżyk. Dziewczyna mówi „Zapomniałam o nim” biorąc go do ręki. Wydawać by się mogło że jest człowiekiem wierzącym skoro nosi krzyżyk

Przez kontakt z symbolem krzyża przypomina sobie zapewne o Jezusie. O drodze męki którą przeszedł pod postacią człowieka. Synowi Bożemu było ciężko wziąć swój krzyż, buntował i bał się.

Bohaterka przystaje tutaj na podobnym etapie buntu i niezgody na swój los. Odmawia przejścia przez drogę cierpienia. Nie godzi się na dźwiganie własnego krzyża, czemu daje wyraz w geście oddania go chłopcu. Ma do tego pełne prawo, silne cierpienie, żal i niezgoda na taki świat w jakim przyszło jej teraz żyć zapewne pomagają podjąć tę decyzję.

Bo i po co się godzić. Jaki ma sens dalsze trwanie bez wszystkiego co w egzystencji sens życia odnaleźć pozwalało. Kochająca kobieta traci kochanego mężczyznę. Kochająca matka traci córkę. Kochanie traci cel i sens. Kochanie ustępuje miejsca zawodowi, utracie i rozczarowaniu. Po co dalej żyć?. Czy szukać sensu życia w utracie sensu życia?. Łudzić się że jakoś to będzie? .Nie będzie już nigdy tak jak dawniej , wszystko co ważne usunęło się w zapomnienie, odeszło. Po co brać swój krzyż?.

Chodź nie czuje się gotowa na noszenie własnego bólu to jest wrażliwa na cierpienie innych. Nie potępia sąsiadki która sprzedaje swoje ciało za pieniądze, Nie podpisuje dokumentu o eksmisje, robi to początkowo w stanie obojętności na wszystko. A raczej z potrzeby ukoronowania znaczenia dla wartości pt: „Wszystko mi jedno, nic mnie to nie obchodzi”. Lecz następnie potrafi przyjechać w środku nocy do klubu i udzielić kobiecie wsparcia. Jest uczynna, troskliwa i ciepła.

Pytanie postawione przez bohaterkę „Dlaczego to robisz?” jest pytaniem o wybór a odpowiedź Lucile „Bo lubię, przecież wszyscy to lubią,” jest odpowiedzią o przyczynie takiej decyzji.

„Dziwka” w akcie woli kieruje się lubię ,nie lubię, podoba się czy nie podoba się innym. Podejmuje decyzję na podstawie własnych sympatyczno-antypatycznych odczuć oraz tego na co aktualnie jest społeczne zapotrzebowanie. Lecz mam wrażenie że ta odpowiedz nie do końca przekonuje ją samą. W okolicznościach jakie powstały, sytuacji pojawienia się ojca w klubie poruszyło się sumienie kobiety i pojawiły się na buzi łzy. W tej chwili patrzy na siebie z innej płaszczyzny, z perspektywy bardziej ludzkiej, naturalnej i bliższej.

Z poziomu dziecka, córki taty. Być może czuje po raz pierwszy w życiu że to co robi jest nie do końca w zgodzie z nią samą. Jest jej wstyd. Dobra część zakopanej gdzieś głęboko wrażliwości mówi że życie jaką dziś prowadzi chyba nie jest to do końca spójne z takim którego sama by pragnęła i jakiego oczekiwał by od niej tata .Ze łzami wypływają wątpliwości i wartościowania. Obudzony głos wewnętrznego dziecka w dorosłej kobiecie przypomina że w przeszłości pragnęła dosięgnąć niebieskiego żylandora. Wtedy była na to za mała. W obliczu sytuacji w klubie zapewne przypomina się zapomniana część Lucile pragnąca ciągle dosięgnąć innego, zdawało by się niemożliwego bo usadowionego ponad nią życia. Dziś odsłuchując po raz drugi swojego upchanego w niepamięci dziecięcego głosu, ale już jako dorosłą kobietą jest zdolna do zerwania niebieskiego kamyczka. Gotowa wyciągnąć rękę ku górze by zerwać inne życie. Nowa sytuacja, niezwykle trafnie postawione pytanie przez Julie, pojawienie się ojca w klubie i wzruszenie którego doświadcza kobieta stwarza bynajmniej taką możliwość. Na pewno poszerza perspektywę o niewielki firmament zastanowienie się nad przyczynami podjęcia ewentualnej decyzji co do alternatywnego sposobu istnienia.

Julie opatulona przestrzenią unoszącą miękki i harmonijny dźwięk fletni, ze zmrużonymi oczyma i buzią skąpaną w ciepłych kroplach letniego słońca nie widzi przed sobą wolno idącej starej kobiety która, by mogła włożyć do zielonego kontenera szklaną butelkę, jest zobligowana do wykonania ogromnego trudu, włożenia nad wyraz dużego wysiłku koniecznego przy przemieszczeniu z miejsca na miejsce swojego umęczonego i schorowanego ciała.

Bohaterka jest zatopiona w sobie, w skorupie własnego cierpienia. Zamknięte powieki przysłoniły niczym czarna kurtyna cały spektakl osobistych cech i aktualnych możliwości. Poprzez zmrużone oczy i własne cierpienie nie dostrzega swojej młodości, ,urody, inteligencji , zdolności artystycznych. Z poza boleści nie widać jasnej strony człowieczego istnienia. Nic nie jest ważne. Nic niema wartości w obliczu tak wielkiej straty. Nie to co posiada, ale to co straciła jest teraz w znaczeniu.

Z zewnątrz heroizm aktywności żeglującej do kontenera staruszki, która wierna swojemu kodeksowi oraz wartościom czystości i porządku nie rezygnuje z obranego celu. Wewnątrz bierność i pasywność dryfującej bez celu młodej kobiety pozbawionej kompasu i steru odsłaniają niezwykle i bogaty kontrast znaczeń i symboli. To wymowna i wzruszająca scena.

Julie musi czuć się zapewne niebywale samotna rozmawiając z matką odciętą od rzeczywistości uczuć i wspomnień.. Julie idzie do matki ,chce porozmawiać, podzielić się cierpieniem, bólem, rozczarowaniem. Intuicyjnie wybiera drogę zdawało by się bardzo słuszną. To takie zdrowe i naturalne że o matce myśli zranione i zawiedzione światem dziecko. U niej szuka otuchy i pocieszenia. Mniema bardzo słusznie że to matka właśnie, nikt inny wysłucha o czym płaczą łzy spływające po smutnej twarzy dziewczyny. Matka na pewno przytyli, naturalnie stworzy przestrzeń do wypowiedzenia treści co cisnął w środku. Tego co nie zostało wypowiedziane. Uchyli ramienia na którym można by się oprzeć. Do matki będzie mogła się przytulić, wypłakać żal, opowiedzieć jak to smutno i trudno. I że jakoś w tym wszystkim nie chce się dalej żyć. Że jest ciężko, nie lekko.

Tym czasem staruszka niby słucha. Nie słyszy. Matka nie rozumie o czym mówi córka, nie potrafi wejrzeć w świat jej znaczeń. Jest wyizolowania od bolesnych treści i trudnych emocji. Kiedy Julie mówi matce o stracie męża, dziecka, miłości, szczęścia i sensu życia. Staruszka niby deklaruje że słyszy lecz odwraca głowę od realnych przykrych doświadczeń z którymi przyszła do niej młodziutka córka, w stronę złudnej i pozornej rzeczywistości telewizyjnej, dodatkowo myląc imię bohaterki. Matka nie słyszy córki. Trudno sobie wyobrazić co przeżywa w tej chwili Julie. Musi to być zapewne bardzo przykre doświadczenie. Poczucie opuszczenie przez matkę mimo jej fizycznej obecności pogłębia zapewne tylko ciągłe odczuwanie samotności we własnym cierpieniu. Musi być jej bardzo ciężko. Matka żywo reaguje tylko na najbardziej przyziemne potrzeby córki. Pieniądze, jedzenie, dach nad głową, z tym ma większy kontakt. Julie w rozmowie z matką uzbraja się i zamyka na dalszą gotowość do dzielenia się smutkiem i zawodem. Julie nie znajduje tutaj miejsca na takie uczucia. Utwierdza się w słuszności wyboru izolacji od świata i ucieczki od przeszłości.

Matka wybiera selektywna pamięć i kontakt ze światem przez ekran telewizora. Julii zamierza dryfować. Tak jak matka płynąć przez życie, bez określonych celów życiowych. Nie angażując się w emocjonalne związki z ludźmi, zamierza popłynąć tam gdzie poniesie ją los i czas. Niech on decyduje. Ona nie chce robić specjalnie nic. Zadowala ją wegetacja, stagnacja i puste trwanie. Świat, pieniądze, ludzie i dalsze życie... nie przynoszą szczęścia, nie koją cierpienia i nie dają specjalnie sensu.

Wolność wyborów w obliczu trudnych chwil utraty bliskich na które człowiek nie miał wpływu można z drugiej strony sprowadzić do pogodzenia się z istniejącym stanem rzeczy. Do tego potrzeba pokornego i pogodnego ducha . Jest to bardzo trudne. Nawiązanie kontaktu z prawdą. Z tym co się stało. Z tym co jest. Uzmysłowienie samemu sobie braku wpływu na to co mnie spotkało. Odwaga pomaga przebrnąć przez fakty. Następnie zgoda na branie odpowiedzialność za okoliczności które bolesne doświadczyły a dokładniej branie odpowiedzialności za wewnętrzne bolesne doświadczenia i uczucia powstałe w wyniku bezsilności ludzkiej na okoliczności które przyniosły cierpienie. Branie odpowiedzialności za własne rozbicie i rozpacz.. Mądre i troskliwe zajmowanie się sobą, to jedyne co jest teraz w mocy człowieka. Przyjęcie faktów nie do zmiany chodź bardzo by się chciało łagodniejszych, to jednak te namacalne są przykre i dopełniły się.

Dalej, to samo życie poprzez ciągłość swojego trwania dostarcza stale nowych zdarzeń. Chodź to prawie niemożliwe stanąć oko w oko z sytuacją utraty bliskich, męża i córki, ze świadomością że nigdy nie wrócą. Tak zgoda na to wszystko ukazuje wtedy życie bez zniekształceń. Takim jakie ono jest. W prawdzie. Życie jako cierpienie.

Dobre i przyjemne doświadczenia przyjmujemy bez zawirowań. Tych jest mniej i nie są koniecznością . Gorzej z tymi zdarzeniami których bieg dogoni bez wątpienia każdego człowieka o ile zdecyduje się dalej trwać na ziemi, dalej żyć . Bez iluzji natura życia zamanifestuje się w całej pełni i okazałości. Prawda uchyli wtedy naturę egzystencji człowieczej w której aż nad to jest dość sporo nieuniknionego cierpienia i bólu. Natura bytu ludzkiego odsłoni prawdę, że w miarę upływu życia człowiek traci wiele. Czas upływa a rzeczy się kończą. Odchodzi kolejno młodość, zdrowie, bliscy, na końcu czeka rozstanie z własnym ciałem i życiem. Więc na cóż człowiekowi zdatna prawda o rzeczywistości doczesnej i odwaga widzenia się z faktami i dniami nowymi?. Cóż sama pokora wobec zdarzeń daje człowiekowi? Smutek, rozpacz i pesymizm. Życie jako trud.

Jaki jeszcze wartości są potrzebne by życie człowiecze nabrało sensu? czego jeszcze potrzebuje człowiek by móc pożeglować w życie całym sobą znając prawdę o wzburzonym i niespokojnym oceanie. Będąc jednocześnie świadomym ryzyka utonięcie w jego głębi ale też z odwagą widzącego realną możliwość dopłynięcia do celu?. Do jakiego celu?. Do jakiego lądu?. Może niema lądów?. Jeśli ich niema to wtedy jesteśmy skazani na dryfowanie, nigdzie nie dotrzemy. Tak trudna do wypracowania pogoda ducha, kontakt z prawda i pokora wobec zdarzeń przeszłych, teraźniejszych i przyszłych, ale też odwaga stawiania im czoła to bardzo wiele a jednak tak mało. Za mało. Te cnoty pozwalają wypłynąć .Ale do kąd ma płynąć człowiek skoro w ziemskim życiu i tak niechybnie czeka go utrata wszystkiego?. Przy końcu śmierć, ta nieodłączna syjamska siostra życia zabierze go zapewne. Do kąd go zabierze? Czy wypłynie człowiek czy zostanie to i tak ukończy żywot. To jedyne czego pewnym być może. Skoro życie jest lądem to zatopi się. Jeśli lądem jest wiedza to w niwecz się obróci. Jeśli dobra materialne są lądem to się skończą. W doczesnym życiu człowiek wszystko utraci. W doczesnym życiu nic nie trwa wiecznie i niezniszczalne. W doczesnym życiu niema lądów i wszystko ma swój kres. Nie ma się o co zaczepić. Czego jeszcze potrzeba człowiekowi by uwierzył że warto płynąć ? gdzie tego szukać trzeba? Gdzie są lądy? Jakie lądy? On sam w fizyczności swojej marnej trwający. W gnijący świecie materii nie znajdzie odpowiedzi na to pytanie.

Do bohaterki docierają różne fakty. Dowiaduje się że mąż miał kochankę, spotyka się z nią, dowiaduje się o ciąży. Julie nie potępia, nie czuję się typową zdradzoną kobietą która pała nienawiścią do kochanki. Kryteria bohaterki nie mieszczą się kanwie pochwały czy potępienia. Nie ocenia jej. Wychyla się poza kanony społecznie i powszechnie stosowanego wymiaru sprawiedliwości. Wykracza po za kryteria kary i nagrody.

Wydaje się że momentem zwrotny w życiu bohaterki następuje przy drugiej wizycie u matki. Kiedy zatrzymując się w progu domu, spojrzała przez okno i zawróciła się .Na tych schodach zrozumiała istotną treść. Życie matki jest wolne od prawdy. A życie wolne od prawdy jest przestrogą dla bohaterki.

„Chcesz uciekać od faktów, proszę bardzo, masz do tego pełne prawo ale pamiętaj, licz się z konsekwencjami takiego wyboru, okaleczysz siebie i swoje życie, wyrzucając to co cię spotkało, tak jak miałaś możliwość spalenia teczki ze zdjęciami kochanki, możesz pozbyć się przeszłości, w taki sam sposób w jaki pozbyłaś się, wyrzucając do kosza kompozycję męża i oddając krzyżyk chłopcu.

Ale miej świadomość że rozstając się z tym wszystkim co tobie zostało dane w doświadczeniu nierozłącznie pozbędziesz się tego kim jesteś. Własnej przeszłości i tożsamości. Pozbędziesz się prawdy o historii własnego życia .Prawdy o sobie samej”

Postać matki siedzącej przed telewizorem jest manifestacją przyszłość córki. Objawieniem prawdy o tym kim może stać się Julie wybierając życie wolne od prawdy. Wybierając szklaną pozorną, egzystencję.

Bohaterka zyskuje kontakt z tym co jest.. Budzi się z iluzji. Pobudka jest mocno nieprzyjemna, ludzie nie lubią się budzić. Nikt nie lubi się budzić. Wygodniej jest brodzić w oparach wyobrażeń, snów i chimer.

Prawda i wolność wyboru jak dwie stęsknione siostry spotkały się u progu domu starej matki. Odwaga do życia w prawdzie też się tutaj pojawiła. Niezbędna do przyjmowania trudnych faktów z historii życia bohaterki. Odwaga potrzebna do tego by nogi nie ugięły się pod ciężarem dramatycznych prawd . Nie byle kogo stać na kontakt z taką przeszłością. Z trauma jaką jest utrata męża i córki.

Julie dowiaduje się dodatkowo o zdradzie. Potrafi mężowi wybaczyć i nie unosi się gniewem do kochanki. Następna prawda którą na pewno niebywale trudno jest przyjąć to ciąża kochanki. Julie straciła przecież swoje dziecko.

Mimo wielości zdarzeń w obliczu których niewątpliwie trudno zachować trzeźwe spojrzenie Julie potrafi odwołać się do woli męża, wypełnić ją. Stara się podjąć decyzje tak jak jej kochany by postąpił, uznaje że najprawdopodobniej tak by sobie życzył. Żyjąc z mężem przez wiele lat poznała go na tyle iż wie że on pragnął by szczęścia własnego dziecka i godnego jemu środowiska do rozwoju. Lecz i ja sam nie chcę dać się tutaj zwieść co do prawdy wyboru. Kto decyduje? Kto podejmuje taką decyzję?. Decyzje podejmuje Julie, to ona wybiera, oddając nazwisko i mieszkanie kochance męża. Następnie warto wspomnieć że nie materialne dary w tej okoliczności są najistotniejsze ale intencja jaką kieruje się bohaterka.

Nie mniej ważny wydaje się sam akt obdarowywania. Motywem docelowym jaki wskazuje jej kompas jest dobro drugiego człowieka. Tak człowieka, nie dziecka kochanki męża, lecz jeszcze nienarodzonego człowieka. Julie nie patrzy przez krzywdę i rozpacz, utratę, żal i gniew. Jest hojna i wspaniałomyślna. Mimo wielu cierpień i strat obdarowuje innych. Poprzez taki czyn pokazuje że nie ten kto dużo posiada ale ten kto dużo daje innym jest bogatym człowiekiem. Decyduje się wejść w nowy związek. Chodź ta decyzja jest dalece w opozycji do przeszłych doświadczeń które powinny mówić „bądź przezorna, zobacz jak już było, kochałaś i utraciłaś, zaangażowałaś uczucia i zawiodłaś się. Nowego partnera tak samo możesz utracić jak straciłaś mężą” Dziś dojrzalsza, odważna bierze pod uwagę ryzyko ponownej utraty ale nie skupia się tylko na niej. Jest gotowa wpłynąć na niewiadome dni. Nie kieruje się uprzedzeniami wzburzonego oceanu życia. Jedną katastrofę morską przeżyła. Jej łódź się roztrzaskała w niezliczoną ilość kawałków. Julie omal nie utonęła w tajemniczym oceanie życiowych tragedii . Dziś z wiarą potrafi chodzić po jego niespokojnych falach. Uczy się od nowa, powoli stawia krok za krokiem. Wie że jeśli nigdy nie podejmie próby wypłynięcia na granatowy przestwór a wiąże się to także z ryzykiem utonięcia (utraty wszystkiego) nigdy nie dotrze do celu (lądu). Nie odważy się kochać. A miłość? ... Miłość niema lądu tu na ziemi. Miłość ma pozaziemski ląd. Pozostaje wiara i nadzieja w dotarcie do jego piaszczystego, ciepłego brzegu. Oto ukazał się na widnokręgu żeglarz świadomy celu. Odważna kobieta z wiarą i miłością podróżująca przez swoje życie. Kiedy człowiek zna cel, wtedy i droga nabiera w znaczeniu. Wtedy narodziny nie są początkiem w ludzkim trwaniu a śmierć nie jest końcem człowieczego losu. Wtedy każda chwila w żegludze ciężkiej staje się uświęconą lekkością istnienia.

Nie mniej ważna w filmie wydaje mi się postać Oliviera. Kocha ją mimo jest Julie jest z mężem. Nie zmienia swoich uczuć nawet wtedy gdy bohaterka stara się popsuć swój wizerunek w jego oczach. Oliwier dalej jest wierny swojej miłości. Po wspólnie spędzonej nocy zabiera na pamiątkę materac. Jest sentymentalny i wrażliwy. Mimo świadomości prawdy o której mężczyzna wie że mąż Julie miał kochankę nie ingeruje w ich związek, nie wykorzystuje tych informacji dla swoich korzyści by uwieść Julie, na przykład poprzez przedstawienie jej faktów romansu męża by wejść w rolę pocieszyciela bohaterki. Jest dojrzały, rozumie zapewne że było by to nie w porządku. Przygląda się biegowi zdarzeń z boku. Mogło by wydawać że cierpi w swojej miłości, bo w większości kiedy człowiek kocha drugiego to pragnie aby ta miłość została odwzajemniona. Jego miłość nie jest egocentryczna. Dla niego ważne pozostaje aby kochać dziewczynę. Nie rezygnuje ze swojej miłości do Julie z tego powodu że ta miłość nie zostaje przez nią odwzajemniona W tej sytuacji raczej realne okoliczności wskazują iż nikłe są szanse na partnerstwo. Julie raczej ucieka od życia, od miłości, nie chce się ponownie angażować. Olivier twardo stoi przy swoich uczuciach. Jest wierny swojemu sercu. Chodzi za nią, szuka jej, żegluje mimo że cel wydaje się odległy i nierealny do osiągnięcia. Jest wytrwały. Czeka cierpliwie i konsekwentnie. Jest to miłość daru. Kochanie Oliviera jest suwerenne, trwające niezależnie od jego odwzajemnienia. Miłość ta nie jest zdeterminowana zewnętrznymi okolicznościami. Ogólnie każdy deklaruje potrzebę miłości, pragnie aby zostać pokochanym. Mało kto chce kochać. Miłość Oliviera nie tyka ogółu.

Miłość nie polega na tym że kochamy wtedy i tylko wtedy gdy drugi spełnia nasze oczekiwania i zaspokaja nasze potrzeby (mąż który zdradził). Miłość skłania do widzenia człowieka takim jakim jest. Z jego zaletami, całym pięknem ale także z wadami, kompleksami błędami życiowymi i nieporadnościami. To jest wymiar bardziej realnego widzenia człowieka, aspekt który w w autentyczności przytula prawdę o nim. Czy to miłość jeżeli kochamy wtedy tylko kiedy drugi jest taki jakim my chcemy go widzieć? Czy to miłość kiedy kochamy nasze wyobrażenia o drugim człowieku? Wtedy warunkujemy i mijamy się z prawdą. Miłość wyklucza takie warunki a jeżeli ktoś mimo wszystko chce nazywać stan zaślepienia, miłością, to skoro tak bardzo potrzebuje się oszukiwać, niech sobie zachowa swoją iluzję kochania, ale niech pamięta że iluzja to nie milość. Iluzja niema nic wspólnego z miłością. Kocha się człowieka widząc go takim jakim jest, w prawdzie, jego czyny mogą się nam podobać czy nie podobać. Możemy go lubić, nie lubić. Jego zachowania i reakcje mogą nas cieszyć lub złościć, to inna sprawa. W miłości widzimy człowieka takiego jakim my sami jesteśmy, widzimy człowieka zdolnego do miłości i godnego kochania, widzimy siebie samego a zarazem swoje „Ja” w akcie miłości przekraczamy i poświęcamy dla dobra drugiego. Unosimy się poza przypływy gorszych czy lepszych do niego nastrojów. Miłość tutaj wynika z nas samych, jest wewnętrzną wartością. Wyborem drogi miłości. Umiejętnością kochania. Źródło miłości płynie wiecznie poza przyczyną i skutkiem. Gdzieś obok czasu i przestrzeni. Przepływa przez tego który kocha. Przychodzi z poza nas i poza nami się rodzi ale możemy jej doświadczyć. Czasem jest nam dane ją odczuć, poczuć, przeżyć i wtedy dostajemy też wielką możliwość dzielenia się nią z innym człowiekiem. Takie doświadczenie zmienia nas już na zawsze.

Po wszystkich krokach jakie wykonała bohaterka przyszła chwila na wytchnienie, Przyszedł czas zwolnienia w biegu. Zaniechania działania, zostawienia myślenia za sobą. Zatrzymania się. Nawiązania kontaktu z tym co w „tu i teraz” zbierania rezultatów ciężkiej pracy. Takiej którą wkłada rolnik w obsianie ziemi i cierpliwe oczekiwanie na plon.

Julie rodzi się osadzona w sobie. Dojrzewa w wartościach niczym kłos zboża w lipcowym słońcu. Praca, czas i starannie dobrane cele pozwala jej wracać do właściwego porządku. Rozkwitać w zgodzie ze sobą. To już postawa dojrzałej kobiety. Jej zgoda na łzy oczyszczenia połączona z łagodnością na buzi, ukazuje autentyczne piękno człowieka.

I znowu wszystko zaczyna się od A.

Wespazjan2
Refleksja nad filmem Niebieski K. Kieślowskiego i K. Piesiewicza

Swietna recenzja a film przepiękny, jeden z moich ulubionych :)

Edytowane. Administracja.

Pan z cynamonu
Refleksja nad filmem Niebieski K. Kieślowskiego i K. Piesiewicza

YvonneS... Mój też. Pozdrawiam ;)

Ultra
Refleksja nad filmem Niebieski K. Kieślowskiego i K. Piesiewicza

Że chciało Ci się tyle pisać.. ;] Ale jest to jeden z moich ulubionych filmów, więc przeczytałam z zainteresowaniem. I powiem, że podoba mi się refleksja :) Dogłębna
Ja bardzo lubię scenę końcową z filmu, kiedy na twarzy bohaterki pojawia się delikatny, prawie niewidoczny uśmiech (podobno to inwencja Juliette Binoche, w zamyśle reżysera miało go nie być). Dla mnie jest on iskierką nadziei, takim promykiem po burzy.
Film warty obejrzenia, również ze względu na piękną muzykę Preisnera.

Pan z cynamonu
Refleksja nad filmem Niebieski K. Kieślowskiego i K. Piesiewicza

Ultra

Że chciało Ci się tyle pisać.. ;] Ale jest to jeden z moich ulubionych filmów, więc przeczytałam z zainteresowaniem. I powiem, że podoba mi się refleksja Dogłębna

Bardzo dziekuje za te slowa. Takze bardzo lubie ten film,wszystkie sceny. Refleksji mam duzo wiecej... i coraz mniej czasu na ich zapisanie.

Wszystkiego dobrego.;)

Ultra
Refleksja nad filmem Niebieski K. Kieślowskiego i K. Piesiewicza

Tobie też wszystkiego dobrego!

Jak znajdziesz trochę czasu, to może jeszcze jakąś refleksją nas zaskoczysz na eparczewie :) ???

Jeszcze z ciekawostek dotyczących filmu:
aktorka Juliette Binoche na prawdę pokaleczyła sobie rękę o mur nagrywając scenę.

Pan z cynamonu
Refleksja nad filmem Niebieski K. Kieślowskiego i K. Piesiewicza

Benjamin Franklin powiedzial, ze czas to pieniadz. Ja bym jednak wymienil pieniadze za czas. Gotowke kiedy stracisz, zawsze mozesz odzyskac. Czas stracony jednak przepada na zawsze.

Jak tylko go znajde, to cos tam sie pojawi.

;)

Pan z cynamonu
Refleksja nad filmem Niebieski K. Kieślowskiego i K. Piesiewicza

Ma ktoś może zgrać mi film "Dar z nieba" z polskim lektorem W. Allena ?

W zamian zgram coś mojego, jak ktoś będzie zainteresowany.