7-osobowa rodzina straciła dach nad głową

Marianna Woźniak nie może odżałować nieszczęścia, jakie spotkało ją i rodzinę córki. - Wciąż widzę ten pożar - mówi starsza kobieta.

WIERZCHOWINY POD PARCZEWEM Jest druga w nocy z soboty na niedzielę w ubiegłym tygodniu. Domownicy mocno śpią, tylko pani Marianna nie może. Do jej uszu dobiega dziwny dźwięk. To trzaski. Coś jest nie tak. Marianna budzi córkę Annę i zięcia Pawła. Po pokojach już roznosi się smród dymu. Paweł wybiega na dwór. Trzaski nasilają się. To pęka eternit trawiony przez języki ognia. Wierzbicy dzwonią na straż. - To były ułamki sekund. Zbudziłam dzieci. Anastazję, Piotrka... i bliźniaczki - relacjonuje pani Ania. Jeszcze zaspane maluchy opatulone w kołdry wyprowadziła z domu. W tym czasie ich ojciec próbował ratować dom. Zauważył, że ogień panoszy się na wysokości komina. Z drabiny szlauchem próbował gasić. Wiele nie zwojował. Dopiero przybyli na miejsce strażacy opanowali sytuację. Ocalili pokoje i kuchnie. Doszczętnie jednak spłonął dach i poddasze. Woda zalała parter. - Dużo wiader i szmat zebrałam z podłóg - wspomina pani Ania. 

Pomoc dla pogorzelców.

Mimo, że rodzina ma już część środków na budowę nowego dachu potrzebne są kolejne środki. Pani Ania nie pracuje. Zajmuje się domem. Pan Paweł ma dorywcze zajęcia i prowadzi gospodarstwo. Wierzbiccy będą zobowiązani za każdą pomoc finansową. Nr. konta: 03 8042 0006 0714 0657 3000 0010 

Więcej w papierowym wydaniu Wspólnoty. 

Kategoria: 
Żródło: 
Wspólnota Parczewska