Turystyczny klaster z… gruszką

Parczew był miastem octu i musztardy. Jest miastem wesel i liczy na turystyczny awans

Ma urok kresowych miasteczek, aż sześć sal weselnych, przy których funkcjonują dwa hotele, a kolejny jest w budowie. Ponadto w samym Centrum Miasta działa G.H.OTEL, są też dwa domy noclegowe. A jednak Parczew w Lubelskiem wciąż czeka na promocyjny awans. Są na to szanse, jeśli miejscowi gestorzy bazy turystycznej i proboszcz pójdą za głosem serca i postawią na... miłość, której jednym z atrybutów jest gruszka. Matka Boska już o tym wie.
Matka Boska z gruszką to największy skarb bazyliki w Parczewie. Przedstawiający ją obraz jest prastary, owiany cudami, ale znanym szeroko miejscem pielgrzymkowym Parczew się dotąd nie stał. Za to stał się mekką zakochanych. Wprawdzie Parczew liczy zaledwie ok. 10 tysięcy mieszkańców, ale bazę do obsługi nowożeńców ma taką, że w wielu podobnych wielkością miasteczkach mu jej zazdroszczą. Śluby to dziś dobry biznes, jeśli ma się salę weselną i do tego miejsca noclegowe. Są dni, gdy w salach weselnych i hotelach w Parczewie szpilki się nie wciśnie. Ale idzie niż demograficzny i trzeba główkować, co zrobić, żeby hotele nie zaczęły ziać pustką. Przydałoby się przyciągnąć więcej turystów, zwłaszcza w środku tygodnia.

Jako jeden z pierwszych, jak ożywić turystycznie Parczew, zaczął główkować Łukasz Łucjan, człowiek młody, niespokojny duch.

- Na studiach w Lublinie i w Puławach, gdy pytano mnie, skąd jestem, osoby pamiętające czasy minionego ustroju z uśmiechem komentowały moje pochodzenie: „A, Parczew! Miasto octu i musztardy", bo wtedy z tego był znany – opowiada rozmówca. - Działające w Parczewie sale weselne mogą stanowić klaster, a korzyści z tego są takie, że właściciele mogliby prowadzić wspólną kampanię reklamową na przykład pod hasłem „Parczew - miasto królewskich wesel". Dlaczego królewskich? Mieszkańcy Parczewa podkreślają, że król Władysław Jagiełło osobiście nadał im prawa miejskie. Ale określeniem „królewskie" może być też synonimem usług na najwyższym poziomie. Co ważne, koncepcję klastra w Parczewie już dwóch właścicieli hoteli realizuje: gdy jeden z nich nie ma wolnych pokoi, podsyła klientów drugiemu, choć teoretycznie są oni dla siebie konkurencją. Tak dobro wspólne bierze górę nad partykularnym interesem. Oboje uważają, że pieniądze powinny zostać w Parczewie.

Łukasz Łucjan o tym, jak ożywić Parczew, rozmawiał nawet we Wrocławiu podczas Forum Młodych Ludowców (25 stycznia). Przyjechali wicepremier, minister pracy, parlamentarzyści. I oni dowiedzieli się o Parczewie, bo pan Łukasz - niczym adwokat swego miasta - mówił o nim tylko dobrze wszem i wobec. Właśnie na tym spotkaniu padła propozycja, żeby uczynić gruszkę promocyjnym Wunderwaffe Parczewa. Nic to, że w okolicy nie ma wielkich sadów. Istotne jest to, że gruszka kojarzy się z kobietą, a tym samym - z miłością. Wariacje kuchenne z gruszką, festiwal gruszki, targi gruszki - pomysły sypią się, jak ulęgałki.

Parczew to miasto tranzytowe, zatrzymują się tutaj chętnie Rosjanie, którzy jadą w głąb Polski świętować Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Czyli miasto odcina kupony od lokalizacji, ale wielu to nie zadowala. Zwłaszcza że obok bazyliki, której największym skarbem jest obraz Matki Boskiej z Gruszką - Królowej Rodzin, budowany jest dom pielgrzyma, a to zwiększa turystyczny apetyt. Obecność tego obrazu, notabene koronowanego, więc cieszącego się sporym kultem, aczkolwiek lokalnym, mogłaby skłonić przyszłych małżonków do zawarcia związku w wyjątkowych murach bazyliki w Parczewie.

- Warto stworzyć program pobytu w okolicach Parczewa uczestnikom wesel, bo jest atrakcyjna przyrodniczo i krajobrazowo - dodaje pan Łukasz. - Obłożenie pokoi hotelowych się zwiększy, zyskają restauratorzy, a sale weselne mogą też przecież służyć jako miejsce konferencji.

Łukasz Łucjan jest pracownikiem agencji rządowej zajmującej się rolnictwem, więc osobiście nic poza satysfakcją z ewentualnego powołania turystycznego klastra mieć nie będzie. Mówi, że kocha swój Parczew i wystarczy mu satysfakcja, gdy klaster ruszy.

Marek Perzyński

Kategoria: 
Żródło: 
http://www.aktualnosciturystyczne.pl/

Komentarze

Lukaszu... Ale co na to "Grucha" ??? :)))

Pan z cynamonu

Nie słowami a czynami Kraków budowano. Ja też chce jak najlepiej, to tez moje" miasto....

Według mnie gruszka to sztuczny twór promocyjny. Owszem mamy obraz Matki Bożej z gruszką, ale nie ma u nas żadnej tradycji związanej z gruszkami. Moim zdaniem warto odkryć to co już mamy. Może miody, sady jabłkowe i przetwory z jabłek, parowańce, wiejskie wędliny, chleby, ciasta itp. A gruszka może niech służy do promocji ale np. jako logo. Byłoby świetnie gdyby ludzie w Polsce wiedzieli co jest u nas regionalne i czego warto spróbować.

Zdarzyło mi się być parę razy we Włoszech i tam w każdym regionie znaleźć można lokalne knajpy z lokalnymi potrawami. W Polsce to ultra rzadkość znaleźć regionalne wyroby w lokalnych knajpach (no może po za Suwalszczyzną gdzie całkiem nieźle się promują). Może warto pokazać nasz region z naszymi daniami i naszą tradycją a nie kombinować z jakimiś gruszkami i weselami. Hotele się same obronią jak ludzie będą chcieli tu przyjeżdżać.